Jeśli tylko zapragniesz, świat Raashtram stoi przed Tobą otworem. Może zechcesz zostać mym Władcą? Nie obawiaj się, jeśli władza to nie to czego szukasz, to możesz przewodzić szlacheckiej rodzinie, prowadzić lokalny biznes, albo może... poszukasz miłości? Jeśli to za mało to mój brat próbuje imponować kobietom swymi wyczynami i przygodami, więc możesz jego wysłuchać.
Och... wybacz o Pani
Twa uroda onieśmiela nawet tak dzielnego rycerza, jak ja. Chcesz posłuchać o mych wyczynach? A może sama poszukujesz przygody? Moja siostra opowiada o spokojnym życiu poświęconym rodzinie i pracy, ale dla mnie życie to przygody! Odkrywanie nowych stworzeń, badanie każdego zakamarka Raashtram i świata poza nim! Walka z piratami, potworami i innymi stworami, które zagrażają tym ziemiom! Nie zwlekajmy dłużej, znalazłem już idealne miejsce na naszą wspólną przygodę.
Widzisz szlachciankę ubraną w najdroższe i najpiękniejsze ubrania, jakie Midgard ma do zaoferowania. Myślisz - wyniosła, wysublimowana, wyjątkowa. Spoglądając w niebiesko-zielone oczy dostrzegasz jednak nutę niewyjaśnionego strachu. Klękasz, przedstawiasz się, całujesz wierzch drżącej dłoni, czując, jak w ułamku sekundy się uspokaja. Nie znasz jej jeszcze zbyt dobrze i nigdy nie znałeś, a ją zdaje się to nieco cieszyć. Z delikatnym uśmiechem przyjmuje do wiadomości twe imię, aby następnie przystąpić do rozmowy. Jej światopogląd, choć inteligentnie sformułowany, nie jest wyjątkowy, a jednak opowiada o nim z pewnym przejęciem, jak gdyby nikomu w swym otoczeniu nie mogła tego wcześniej zdradzić. Czasami masz wrażenie, że nie jest do końca przyzwyczajona do swojej pozycji, bowiem wychodzi poza sztywne ramy współczesnych zasad dobrego wychowania. Nie zdradza ci zbyt wiele na swój temat, a jednak w przerwach między nagłą, jak gdyby umysłową nieobecnością próbuje przenieść waszą konwersację na nieco przyjemniejsze, żartobliwe tory. Podświadomie czujesz, iż jest to oznaka jej tajemniczości, sygnał ucieczki od zdradzania zbyt wiele na swój temat. Że tak naprawdę nigdy nie dowiesz się o niej wszystkiego, bowiem niewidzialna bariera ustawiona między wami od pierwszego, wzajemnego spotkania waszych oczu nigdy na to nie pozwoli. Twoja siostra, najpiękniejsza w całej rodzinie, dołącza do was, znudzona towarzystwem innego lorda. Z przyjemnością przedstawiasz ją tajemniczej blondynce, momentalnie zauważając niecodzienny błysk w dwukolorowych oczach. Nie jesteś pewien co oznacza, nagle przywołując wspomnienie usłyszanej plotki. Podobno kiedyś kazała powiesić swą służkę kilka dni po tym, jak uwiodła ją i zaciągnęła do swego łoża. Obiecujesz sobie trzymać swą siostrę z daleka, nawet jeśli w podobnej legendzie nie było ani ziarnka prawdy, ale zauważasz, że obie kobiety są już głęboko pochłonięte wspólną rozmową. Próbujesz na nowo stać się uczestnikiem konwersacji, a jasnowłosa z onieśmielającym wyrazem twarzy zwraca głowę w twą stronę. Dowiadujesz się, że głównym tematem są sprawy typowo niewieście, ale zauważasz iż to twoja siostra więcej mówi, zaś tajemnicza szlachcianka głównie słucha. Irracjonalny żart wkrada się do twojej głowy. Myślisz sobie, że złotowłosa bierze od twej siostry lekcje kobiecości, a potem instynktownie odwracasz się, aby wrócić do przyjęcia. Niedługo potem zauważasz, że twoja siostra znika w wyjściu z sali, wiedziona przez tę samą dłoń, którą nie tak dawno całowałeś. Z całych sił udajesz, że nie przyszło ci tego widzieć.
Za swego własnego życia Astraea była niemal ideałem. Posiadała nieskazitelną, kuszącą sylwetkę, jej twarz na długie chwile zatrzymywała niejedno spojrzenie, na wszystkich patrzyła hipnotycznym wzrokiem swych dotkniętych heterochromią oczu. Stanowiła absolutną dumę rodziców, wystawianą do publiki niczym największe dzieło sztuki przy każdej możliwej okazji. Skradnięcie żywota odbiło się jednak na niej dosyć negatywnie, przynajmniej jeśli chodzi stricte o wygląd. Dziewczyna wyraźnie zmizerniała, tracąc znacznie na wadze - o ile wcześniej była szczupła, tak teraz jest po prostu niemal przeraźliwie chuda. Mówi się, że opętanie przez Poltergeista znacznie daną osobę upiększa, ale Astraea nie jest w stanie stwierdzić, czy rzeczywiście doszło do czegoś podobnego, bowiem lustra odmawiają w jej obecności posłuszeństwa, przez co w kwestii piękna zdaje się bezpośrednio na swoje służki, podobnie zresztą jeśli chodzi o ubrania. Znakomitą większość garderoby wybierają wspomniane kobiety, pozostałą zaś część Astraea dobiera na podstawie tego, co za poprzedniego życia udało się podpatrzeć u prawowitej właścicielki zamieszkanego przez niego ciała, a co stanowi jeden z kilku aktów wierności wobec pierwowzoru. Na ten przykład, nowa Ast nigdy nie będzie nosić włosów krótszych niż do łopatek, ponieważ prawdziwa panna Neventhile również ich tak nie nosiła.
Biografia:
Nasza opowieść, choć dotycząca konkretnej osoby, nie zaczyna się od niej samej. Zamiast Astraei Neventhile, bliżej przyjrzymy się jednemu z dworzan zamieszkujących domostwo całej rodziny Neventhile - Gannonowi. Otóż Gannon był człowiekiem nieskomplikowanym, pochodzącym z biednej, wymierającej rodziny. Lord Neventhile znalazł go u progu swej posiadłości pewnego okropnie chłodnego dnia, nie do końca pewien, co z nim w takim wypadku począć. Przyjmowanie przybłęd - nieważne, czy przybyły same, czy zostały podrzucone - nie stanowiło cenionego czynu w kręgach, które mężczyzna uznawał za istotne, a jednak wyrzucanie bezbronnego dziecka na mróz kłóciło się ze wszystkim, w co wierzył. Ostateczną decyzję podjęła jego żona, kobieta dobra, przez okoliczny ciemny lud uważana za zesłaną z niebios. Dziecku nadano imię, ale nie uznano go za legitymizowanego bękarta, albowiem mniej więcej w tym okresie lady Neventhile była w ciąży z bliźniakami - Astraeą oraz Heldranem. Tym sposobem Gannonowi przypadła umiarkowana, choć najwyższej klasy edukacja, którą ten porzucał w dużej mierze na rzecz nauki szermierki. Przybrany ojciec nie miał zamiaru mu na to zabraniać, uznawszy, iż to stosowne zajęcie dla przygarniętego chłopca, albowiem planowano go kiedyś wypuścić w świat, aby własnoręcznie napisał swą historię. Zamierzano zdradzić mu prawdziwą wersję wydarzeń i w jakiś sposób zmusić do opuszczenia dworu, albowiem po świecie zaczęły rozchodzić się plotki na temat uprawianego w rodzinie Neventhile nierządu. Nie przewidziano jednak tego, iż Gannon zainteresuje się panną Astraeą - ba, że zacznie mieć na jej punkcie obsesję. Dorastali właściwie razem, tak więc miał on okazję bardzo dobrze ją poznać. Początkowo zdawało się, iż to tylko i wyłącznie zakochanie, niewinne, łatwe do zapomnienia. Jasnowłosa Neventhile zaczęła znajdować na parapecie swego okna piękne kwiaty z polan Zielonego Boru. Po dworze bardzo szybko rozeszła się informacja, właściwie plotka, iż dziewczę bardzo ciekawi się, któż jest jej tajemniczym adoratorem, co Gannon uznał za idealną okazję do zdradzenia takowej tajemnicy. Kolejny kwiat znalazł się na parapecie z przebitą przez łodygę kartką papieru, na której młodzian wypisał swe imię koślawymi literami - uciekanie z kaligrafii zdawało się dla niego w tamtej chwili strasznym błędem, ale nie zwrócił na to większej uwagi. Jego umysł skupił się głównie na przerażającym spostrzeżeniu, mianowicie takim, że panna Astraea przestała przyjmować jego kwiaty. I choćby cały parapet został zapełniony kolejnymi, jedyne, co dziewczę z nimi czyniło, to zepchnięcie ich na zewnątrz, aby nie zasłaniały widoku. Mniej więcej w tym samym czasie zdarzył się tragiczny dla całej rodziny wypadek - polowanie lorda Neventhile'a, na które wybrał się ze swym synem, zakończyło się dla niego kalectwem, zaś dla Heldrana śmiercią. Zmieniło to wcześniej planowany los Gannona o tyle, że miał on zostać darmowym instruktorem szermierki dla kolejnego dziecka, które lord spłodził mniej więcej sześć miesięcy wcześniej - o ile był to syn, rzecz jasna. Sam Gannon nie zamierzał jednak wiązać swej przyszłości z taką pracą, za swój cel obejmując posiadanie Astraei. Odrzucenie wcześniejszych zalotów uruchomiło w nim drastyczne zmiany psychiczne, wzmacniające jego wcześniejsze przyzwyczajenia - teraz o wiele częściej podglądał pannę Neventhile, niezależnie od tego, czy brała w danej chwili wspomaganą przez służki kąpiel, czy zajmowała się lekturą jakiejś książki, czy wyruszała na spacer do dworskiego ogrodu. W myślach planował coraz to kolejne sposoby na zdobycie jej, zahaczając o pomysły tak radykalne, jak porwanie. W pewnym momencie przestał rozróżniać miłość od nienawiści, dochodząc do absurdalnego wniosku, że jedynie pozbawienie Astraei życia będzie w stanie zapewnić mu spokój, którego zaczął coraz mocniej pożądać. Nieco wcześniej usłyszał pomiędzy służbą, iż jacyś okoliczni bandyci wyznaczyli sobie za cel kalekiego lorda Neventhile, zamierzając dokonać zemsty za pewne stare krzywdy, wyglądające na zupełnie irracjonalne. Tym niemniej, Gannon zdołał skontaktować się z ich przywódcą, wydając mu klucz do domostwa i umawiając się, że cała banda wejdzie do środka tej nocy. Rzeczywiście, tak się stało - większość służby uniknęła masakry przez zbyt głośne podejście najeźdźców, ale lord wraz z żoną i niesionym przez nią dzieckiem padli trupem. Jednakże, oprócz nich, zamordowany został również Gannon - bandyci zamierzali porwać pannę Neventhile, aby sprzedać ją do niewoli, zaś jego zamiary bardzo kłóciły się z tym planem. Zdawać by się mogło, że tu historia chorego umysłowo młodzieńca dobiegnie końca, ale pozostało jeszcze kilka zdarzeń, zanim przyjdzie nam zająć się obecną Astraeą. Otóż duch Gannona odmówił śmierci, unosząc się w powietrze i ku jego wielkiemu zdziwieniu zezwalając mu na dalsze egzystowanie. Momentalnie wiedział, co zamierza zrobić - choć teraz nie był w stanie zabić złotowłosej, domyślił się, że będzie w stanie ukraść jej żywot, przywłaszczyć go dla samego siebie. Po kilkugodzinnych poszukiwaniach odnalazł dziewczę, zupełnie zagubione w lesie, w porwanej sukni i z obdrapaną twarzą starające się znaleźć drogę do bezpiecznego miejsca. Nie czekał ani chwili, bezlitośnie wlatując w jej ciało, które po dłuższym oporze uznało swego nowego właściciela. Zapanowała ciemność. Niemożliwie szybkie i głośne bicie serca wyrwało go ze swoistego, mrocznego transu. Otworzył powoli oczy, z niezadowoleniem zauważając, że promienie słońca drażnią go, a świat jak gdyby zyskał więcej odcieni. Przycisnął dłoń do twarzy, z irracjonalnym zdziwieniem zauważając, że skóra, którą poczuł, była o wiele delikatniejsza, a palce znacznie szczuplejsze. Dotknął dłonią włosów, nie zwracając uwagi na chłód rosy pod całym ciałem. Wziął kosmyk tak, aby móc na niego spojrzeć. Złote. Udało się. Roześmiał się mimowolnie, na chwilę cichnąc. Śmiał się głosem Astraei, tak pięknym, delikatnym, spektakularnym... śmiał się swoim głosem. Uśmiechnął się sam do siebie, wreszcie podnosząc się do pionu. Ciężko mu było zachować równowagę, posiadając teraz organizm o dobrych dwadzieścia centymetrów niższy, ale cieszył się mimo to. Ukarał ją. Ukradł jej żywot. Zapamiętawszy drogę z powrotem do dworu dzięki duchowej podróży, momentalnie ruszył we właściwą stronę. Przyzwyczajenie się do ciągnącej się po ziemi sukni zajęło mu tak długo, że nawet zawitawszy już na miejscu, nie był w stanie chodzić z jakąkolwiek wygodą. Domostwo było zachowane w zadziwiająco dobrym stanie, a z wnętrza dochodziły nawet znajome głosy służby. Okazało się, że bandyci zostali do cna wymordowani przez patrol rycerski przejeżdżający nieopodal. Odnaleziono wszystkich żywych mieszkańców, poza panną Neventhile - Gannonowi ciężko przyszło uwierzyć, że służki tak się ucieszą na jego widok, ale przecież był teraz w ciele ich ukochanej pani. On był ich ukochaną panią. Musiał się tylko nauczyć, jak ma uwiarygodnić swoje panowanie. Usiłował więc wszystko sobie przypominać na podstawie obserwacji, jakie czynił przez większość swojego życia. Siłą rzeczy szło mu całkiem dobrze. Na ten przykład - doskonale odgrywał rolę tej konkretnej szlachcianki podczas kąpieli. Widział ją nagą już niejeden raz, doskonale wiedząc, jak zachowuje się, gdy kobiety obmywają jej ciało. Tym sposobem, oprócz nauki bycia młodą kobietą, zarządzania dworem oraz pilnowania, aby nikt nie zorientował się w zamianie, pozostało ustalenie sobie celu, który przyświecałby mu w życiu. Nie miał pojęcia - i nadal nie ma - czym jest i dlaczego poczucie, że musi mieć konkretne dążenia jest tak silne. Jako człowiek całe życie traktowany jak nic nieznaczące stworzenie, zapragnął zyskać władzę. Ogrom władzy. Zrozumiał jednak, że nie chodziło jedynie o władzę nad jedną osobą, którą przecież zyskał, a o władzę nad wieloma ludźmi. Będąc Gannonem nie mógł podejmować takich planów. Dla Astraei... droga stała otworem.
Dodatkowe Informacje:
- "Cierpi" na heterochromię; obie jej tęczówki mają zarówno kolor niebieski, jak i zielony. - Pomimo biologicznych instynktów z całych sił starających się zachować porządek w organizmie Astraei, jego nowy właściciel nie jest w stanie przełamać się choćby do pomyślenia o bliższym kontakcie z mężczyzną. - Czasem wraca do nawyków typowo męskich, na przykład ćwicząc szermierkę, ukradkiem popijając wódkę, lub uwodząc co ładniejsze szlachcianki. - W tajemnicy ćwiczy pisanie, przepisując wszystko, co uda jej się znaleźć w szufladach poprzedniej Astraei, usiłując przywrócić ciału nawyk estetycznego pisania, częściowo zatracony przez opętanie. - Często pokazuje się bez jakiegokolwiek makijażu, po prostu nie umiejąc go sobie nałożyć. Z rzadka pozwoli na to służkom, ale wtedy uważa, aby żadna z nich nie zobaczyła pustego odbicia swej pani w zwierciadle. - Wbrew pozorom, Gannon nie przejął absolutnej kontroli. Istnieje pewien ułamek świadomości prawdziwej Astraei, który nadal ma "swoje zdanie" na temat wszystkiego, co się dzieje, dzięki czemu nowa Astraea ma zwiększoną wiarygodność. - Opętanie miało miejsce mniej więcej pół roku temu, w związku z czym nowa Astraea ciągle nie jest w pełni przyzwyczajona do bycia kobietą. Widać to w drobiazgach pokroju nienoszenia zbyt wysokich obcasów albo przesadnie długich sukni, czy niekoniecznie najzgrabniejszych ruchach. - Plotka o powieszonej służce jest, niestety, prawdziwa. Około tygodnia po przejęciu nowego ciała, Gannon zaczął się czuć niesamowicie dziwnie. Zupełnie niewłaściwie odczytując wszelkie symptomy, założył, że musi "zaspokoić" swój organizm. Uwiódł więc tę samą dziewczynę, która za życia była przez niego absolutnie znienawidzona, ponieważ widział, iż jest ona zainteresowana panną Neventhile. Gdy zaś ich jednodniowy romans dobiegł końca, aby służka nie rozpowiedziała wszystkim o wizycie w łóżku, Astraea oskarżyła ją o podkradanie biżuterii. Oczywiście dziewczę uznano za winne, bowiem sam Gannon podarował je te błyskotki, ale słowo szlachcianki postawiono ponad słowem służki. I choć kara była naprawdę sroga, to uznano ją za sprawiedliwą. W tym domostwie od zawsze surowo podchodzono do złodziei, zwłaszcza po napaści bandytów. - Absolutnie nikt z dworu nie podejrzewa Astraei o bycie Poltergeistem. Jej dziwactwa uważa się za smutne skutki ogromnej traumy, jaką stanowiła śmierć rodziców wraz z nienarodzonym rodzeństwem. Reakcję dziewczyny na wiadomość o tym Gannon starał się odgrywać z największym przywiązaniem do szczegółów, na jakie potrafił się zdobyć.
Forum Raashtram nazwę ma ku czci Flamberga, jest jednak autorskim dziełem twórców forum. Zawartość Raashtram należy do twórców i graczy, z kolei większość grafik, kodów itp. nie jest naszego autorstwa.