wrzesień 6501 r.
Słońce miało się już ku zachodowi.
Jeszcze niejedna godzina miała minąć, zanim zniknie za horyzontem, jednakże zdecydowanie bliżej niż dalej było do zapadnięcia zmierzchu, a w końcu - nocy.
Nieszczególnie wysoka Bajeczna wkroczyła na tę niewielką polankę, swoim zwyczajem uważnie się rozglądając.
Upewniwszy się, iż wszystko wygląda tak samo jak wtedy, gdy była tu ostatnim razem, klapnęła sobie na jednym z głazów, odstawiając kosz na zioła. Nie, skąd, nie siadała na żadnym z tych tajemniczych monolitów, tym bardziej że wymagałoby to solidnego zamoczenia stóp. A tak...
-
Odpoczniemy tu trochę i potem wrócimy do domu, dobrze? - wymruczała cicho pod adresem Selene, która przycupnęła na ramieniu Yagi, najwyraźniej mając dość machania skrzydłami. Jednocześnie z ciężkim westchnięciem zsunęła z nóg buty i wyciągnęła nogi przed siebie. Przymknęła oczy, wystawiając twarz do słońca i ciesząc się jego promieniami, ciszą, trawą pod stopami...