Raashtram PBF
Faolán Calae Q163nkp
Raashtram PBF
Faolán Calae Q163nkp
Witaj mój Panie
Jeśli tylko zapragniesz, świat Raashtram stoi przed Tobą otworem. Może zechcesz zostać mym Władcą? Nie obawiaj się, jeśli władza to nie to czego szukasz, to możesz przewodzić szlacheckiej rodzinie, prowadzić lokalny biznes, albo może... poszukasz miłości? Jeśli to za mało to mój brat próbuje imponować kobietom swymi wyczynami i przygodami, więc możesz jego wysłuchać.
Och... wybacz o Pani
Twa uroda onieśmiela nawet tak dzielnego rycerza, jak ja. Chcesz posłuchać o mych wyczynach? A może sama poszukujesz przygody? Moja siostra opowiada o spokojnym życiu poświęconym rodzinie i pracy, ale dla mnie życie to przygody! Odkrywanie nowych stworzeń, badanie każdego zakamarka Raashtram i świata poza nim! Walka z piratami, potworami i innymi stworami, które zagrażają tym ziemiom! Nie zwlekajmy dłużej, znalazłem już idealne miejsce na naszą wspólną przygodę.
 

Share

Faolán Calae

Anonymous
GośćGość
PisanieTemat: Faolán Calae  Faolán Calae Empty07.04.15 2:01





Faolán Calae

nocny | szlachetny

 
Płeć:
mężczyzna
Stan Cywilny:
kawaler
Wiek:
siedemdziesiąt trzy
Zawód:
wędrowny zielarz
Wzrost:
metr dziewięćdziesiąt
Grupa:
brak
Zamieszkuje:
wszystkie opuszczone chaty
Bogacz:
zdecydowanie nie
Wizerunek:
nick laznzisera
Charakter:
| ambitny | bystry | ciekawy | cyniczny | indywidualista | krytyczny | lekko lubieżny | opanowany | podejrzliwy | przezorny | rozsądny | szarmancki | wzniosły | zgryźliwy |

Biały kwiat szeroko otwierał się w przeciągu letniego, słonecznego dnia, natomiast zamykał się podczas ciemnej, chłodnej nocy. To samo wydarzyło się w życiu Calae. Wyłącznie jeden raz.
Nyktynastia.


Wszystkie żyjące istoty zmieniały się w przeciągu swojego życia bez ustanku - czasem gwałtownie i szybko, czasem powoli i niezauważalnie. Prawdę powiedziawszy nikt nie był w stanie tego zatrzymać, nawet w przypadku niegdyś niesamowicie pozytywnego, pełnego energii Faolána nastąpiła przemiana z rodzaju tych pomiędzy - niby powolnych, jednakże pozostających w kanonie zbyt szybkich dla niego samego.
Kilkadziesiąt lat temu nie posiadał tylu zmartwień, kłopotów oraz trudności. Wiódł życie, w którym codzienne wstawanie z łóżka nie było czymś niewykonalny. Ba, czasem nawet nie mógł się doczekać nim po zbyt krótkiej nocy znów miał powrócić do względnie zwykłych  czynności wykonywanych przed porzuceniem wszystkiego. Zapał, otwarty umysł oraz ufność przemawiała przesz wszystkie czyny. Chęć zrobienia czegoś wielkiego czasem brała górę nad rozsądkiem, co nawet nie przeszkadzało mu porywać się na nieodpowiedzialne pomysły.
Sens nagle prysnął, a uśmiech zamienił się w powagę, podkreślając szczupłej sylwetki wzniosłość. Nawet śmiech przestał rozbrzmiewać się tak samo głośno jak kiedyś - jeśli się już pojawiał - na krótko, wypełniając się pustką. Wszystko, co doskonale znał zniknęło razem z jego szaloną bliźniaczką.
Zamknął się w półokrągłych ścianach umysłu, zdając sobie sprawę z istnienia odrębnej strony. Cyniczne wypowiedzi coraz częściej przejawiały się obok krytycznego spojrzenia na wszystkie sprawy - począwszy od ubioru, przez gesty, zachowania innych, słowa… dochodząc aż do samej religii. Zamiast próbować, wolał pozostawać z boku, gdyż to powalało na obserwację upadków innych. Uczył się na czyiś błędach, eliminując je z własnego działania ryzyko, które, mogło wyłącznie przynieść problemy. A wciąż zależało mu na dojściu do ustalonego wcześniej celu. Przestał ufać wszystkim rasom, pozostawiając szczególne miejsce w tej kategorii własnej.
Zmiana nie wypaliła stron względnie pozytywnych. Za każdy razem przy spotkaniu z damą potrafił ją oczarować (by następnie wykorzystać) dobrymi manierami wyniesionymi z domu. Matka przykładała do tej dziedziny sporo uwagi, za co nie raz dziękował w myślach. Rozsądek wraz z opanowaniem kilka razy uratowały mu skórę przed przykrymi konsekwencjami wynikającymi z pojawiania się w nieodpowiednich miejscach w najmniej przyzwoitym czasie. Podczas niebezpieczeństwa wiedział, którą drogę obrać w celu uniknięcia namiastki starcia.
Raz na jakiś czas jakiś wewnętrzny głosik daje mu znać, iż zbieranie kwiatków po łąkach to znacznie mniej niż oczekiwał od życia. Czasami zdarzało się mu zatonąć w tej myśli, innym razem odrzucał ją na bok… aktualnie starał się ą tłumić, stwierdzeniem - kto chciałby leczyć się u chorego?
Umiejętności:
| przeszukiwanie | spostrzegawczość | wyczuwanie pobudek | znajomość natury | cichy chód | leczenie |
| wycena | widzenie w ciemności | zwiększona percepcja | zwiększona zwinność |

Moce:
brak

Aparycja:
Spoglądasz na loki pozostawione w nieładzie i zastanawiasz się, kim może być ten szanowny pan, prawda? W takim właśnie momencie wydaje się być to najważniejszą sprawą, która zajmuje każdy przeciążony informacjami zakątek umysłu… Jednak, kiedy już poznasz odpowiedź, mimowolnie parskniesz śmiechem  jakbym opowiedział najlepszy dowcip w historii naszego układu słonecznego. Chyba ja, nawet z lekko szpiczastymi uszami bohatera, nie mam siły, mogącej na początku przekonać kogokolwiek do szlachetnego pochodzenia podmiotu.

Dawną dumną, dystyngowaną sylwetkę pokrył kurz czasu, niszcząc ją skutecznie dzień po dniu.  Zdrowa, wręcz promienna skóra wypłowiała na matową, brudno szarą. Dni wędrówki sprawiły, że jeszcze ściślej przyległa do warstwy mięśni. Żyły na długości całych rąk stały się bardziej widoczne. Przechadzki z głową uniesioną wysoko w górę przykrył przetarty płaszcz, gdyż w tamtym czasie wolał zaciągnąć kaptur, oglądając miasta, ludzi. Nadsłuchiwanie słów w karczmach wyłącznie z pozycji obserwatora, zajętego sprawdzaniem kieszeni lub zawartości skórzanego plecaka było znacznie łatwiejsze. Niemniej wszystko to nie powiązało się z całkowitą utratą siły fizycznej, wyćwiczonej dawnymi ucieczkami lub innymi czynnościami niekoniecznie-do-chwalenia-się.
Wpatrując się w kolejną, ciemną taflę leśnego jeziora dostrzec można burzę spiral w bliżej nieokreślonym kolorze i często twarz porośniętą kilkudniowym zarostem. Dlaczego niegdyś włosy pełnym kolorze stały się tak niejednolite? Zabawna sprawa. Identycznie, co przypadłość wdzięcznych, wypełnionych po brzegi błękitem oczu. W zamierzchłych, spokojnych czasach. Z jakiego powodu przeszły w wyblaknięte odcienie zieleni, gdzie refleksy skutecznie zanikały nieba, które widywał już coraz rzadziej? Sprawa była aż nadto prosta - choroba Faolána, a przynajmniej mocny wywar z mieszanki ziół zatrzymujący ból… Pozwalał zachować spokojnie życie, jednak w zamian odbierając rodzinne cechy aparycji, które kochał całym sercem.
Prawda brzmiała okrutnie - każdego kolejnego dnia tracił to, na czym mu zależało, tylko aby przetrwać. Zdawał sobie sprawę, że być może za kilka lat miał zostać powiązany z własnym rodem wyłącznie przez nazwisko.
Ubranie wydawały się być mu zawsze przyjemnym tworem. Już jako dziecko bogatych ludzi nosił wyłącznie to, co mu się podobało. Rodzice najmowali mu krawców, by sprostać jego zachciankom. Nie obawiał się łączyć kolorów, w niewielkim stopniu zmieniać podejścia do ubioru. Siostra wymiotowała w łazience, natomiast on zwracał swoją uwagę przez cały czas. W tym przypadku chyba najwięcej Calae przetrwało ciężki czas. Nadal ubiera pastelowe spodnie lub peleryny w kolorach często zbytnio niemaskujących podczas pobytu w lasach, na polanach. Zaistniało już kilka momentów, kiedy sam zaczął się śmiać, widząc kontrast pomiędzy kolorem kaptura, butów, kapelusza a smutnym granatem okiennic. Taki lekko promienny, zwariowany wędrowiec, bo przecież nie zostało mu nic innego.


Biografia:
Dzieciństwo to podobno najbardziej sielankowy oraz spokojny okres w życiu… Podobno. Jeżeli nie posiadało się młodszej o zaledwie kilka minut siostry bliźniaczki, z którą można było realizować wszystkie godne zainteresowania plany. Od włamania się do ogrodu niezbyt przyjaznego starca aż po wywoływanie wielkich, przypadkowych pożarów. Od zawsze wirowała w nich nuta szaleństwa jakby już podczas pierwszego wdechu postradali zmysły, a z każdym kolejnym sytuacja się nie polepszała. Wielokrotnie rodzicie najedli się wstydu za wybitą szybę lub odstawienie niedoszłych uciekinierów drewniany próg, opowiadając o wszystkich szczegółach niecnego, nieudanego planu. Kto nakręcał spiralę szaleństwa? Głosy zostały podzielone, gdyż po ucieczkach siostry zakładano, że to właśnie ona była złem wcielonym, ale prawda brzmiała nieco inaczej. Oboje narzucali sobie pomysły - jedno pobudzało drugie do siania wszechobecnego chaosu.
Tak mijały pierwsze lata, następnie przyszedł czas na naukę. Dzięki zamożności rodziców Faolán poznał masę rzeczy prawdopodobnie nieprzydatnych dla przeciętnego umysłu, jednak niektóre z nich uznawał za szczególnie zabawne. Ciekawostki o dawno nieżyjących rasach, czy historie mogące nijak odbić się na teraźniejszości? Uznawał to za zdecydowanie przednią rozrywkę, dopóki się tym nie znudził. Zrezygnował z takiego spędzania czasu, skupił się na zielarstwie połączonym z tajnikami medycznymi.
Ciągle odczuwał silną więź z siostrą, gdyż, nie oszukując się, to całkiem normalne w przypadku bliźniąt. Ich relacja uległa niemałym zmianom, a sposoby na życie znacznie różniły się - ona zbyt często znikała nocą w poszukiwaniu czegoś bliżej nieokreślonego, natomiast on wychodził na pola zbierać kwiaty, rozwijające się dopiero po zachodzie słońca. Niemniej nie pozostawił jej nigdy w ciężkich chwilach. Potrafił zarwać noc lub poświęcić susz na swoje eksperymenty, tylko by uratować jej bolącą do granic możliwości głowę. Gładził jej ramię, kiedy organizm nie wytrzymywał ostrych doznań. Kłamał w żywe oczy ukochanym ludziom, wmawiając sobie coś oscylującego wokół ochrony. Ślepo wierzył, że każdym kolejnym fałszywym słowem ochraniał siostrę przed nią samą.
Nie zmieniało to faktu, iż mała kałuża pomiędzy nimi zaczynała przybierać na rozmiarach, stawiając ich po zupełnie innych stornach ogromnego rozlewiska. I nagle zbiornik został przeleny, a woda wypłynęła zbyt szybko, powodując powódź niemożliwą do zatrzymania przez najsilniejsze tamy…
Stało się to gdzieś w okolicach dwudziestych ósmych urodzin. Wybuchł niejasny spór, zdecydowanie nie do określenia mianem kłótni - bardziej małej wojny. Być może mieli siebie dość na wzajem, ktoś nawalił, brat nie chciał już kłamać, siostra znudziła się tym wszystkim. Konflikt pochłonął budynek oraz dwie niewinne osoby, za które starszy Calae czuł się odpowiedzialny od tamtej tragicznej informacji. Przy okazji szanowna Ethlinn w szatach wyszywanych czystą furią opuściła rodzinny dom.
Po tamtym czasie Gondolin nieco zwolnił tempa. Na początku mężczyzna nie poczuwał się do żadnych emocji wobec zniknięcia lub pożaru, jednakże wolał nie wychodzić z domu, kiedy nie miał zagwarantowanej niewidzialności. Częściej nie wracał do domu na noc, zapuszczając się w okolice nielubiane przez szlachetnie urodzonych. Spotykał się z wieloma kobietami. Próbował żyć w inny sposób, niemiej nie czuł tego, czego się spodziewał po wyobrażeniach. Zaczął traktować ludzi przedmiotowo - coś, co za odpowiednią stawką pozbawiało się ostatniej zasłony intymności.
Dopiero po kilku latach życia od butelki do butelki, od wypalenia jednej mieszkanki ziół aż do picia mikstur, odczuł pustkę, żal… trochę smutku. Przeżył niezbyt przyjemny rok, do którego nigdy nie chciałby wrócić. Dopuścił się strasznej rzeczy, która szybko stałą się tematem tabu dla rodziców oraz niego samego.
Żeby było ciekawiej - zachorował. Momentami czuł się zupełnie wyczerpany, budził się w nocy zlany zimnymi potami. Żaden uzdrowiciel nie potrafił stwierdzić przyczyny, ani nawet nazwać tego schorzenia. Do momentu pojawienia się bólu w klatce piersiowej wszystko wyglądało całkiem znośnie, później ratowała go tylko własna mieszkanka silnie działających ziół…
Nadszedł czas na powrót córki marnotrawnej. Czy ucieszył się na widok bliźniaczki, serce zabiło szybciej w niezrozumiałym rytmie? Po przeszło dwóch tysiącach pięciuset dni nie czuł niczego. Nie wysilił się na sztuczyny uśmiech, a podczas codziennych rytuałów wolał zachowywać milczenie, pogrążając się w lekturze. Powolnymi krotkami powrócił do swojego dawnego trybu życia oraz częstymi spotkaniami z sympatykami mowy ciała.
Nie dziwiły go rewelacje na temat siostry. Nic związanego z blond włosami oraz oczami pomalowanymi na czarno nie dotykały go w najmniejszym calu… do czasu śmierci ojca. Spędził trzy noce rozmyślając nad zajściem. Wszystko składało się na sensowną całość, gdyby tylko domniemany morderca nie mieszkał i nie utrzymywał się z pieniędzy ofiary. Ta niezgodność tak bardzo go rozbijała, że podejrzenia rozmyły się tylko w niespójne fakty. Nie czuł potrzeby odbywania nawet namiastki rozmowy aż do momentu, kiedy matka przestała ukrywać się po wszystkich kątach z histerycznym płaczem.
Po raz kolejny przyszła powódź, zalewając prowizoryczny porządek. Suche słowa przestały wystarczać, wyśnienia nie przyniosły wiele. Wybuchnął, tym samym niemalże odprowadzając swoją bliźniaczkę do drzwi, aby nie zobaczyć się z nią już nigdy więcej. Słowa które aż nadto wspaniale pamięta z tamtej kłótni to źródło nieszczęść postawione blisko .
Nastał okres wypełniony jeszcze rzewniejszymi łzami matki. Przewijały się one ciągle, na widok nawet najzwyklejszych rzeczy. Spowodowały je dwie przeogromne straty, które Faolán spróbował naprawić choć w małym kawałku. Ot, po prostu sprowadzić jedną z trzech żyjących członków rodziny do domu i, jeżeli zaszłaby potrzeba, zamknąłby jej w klatce, aby ukoić złamane wielokrotnie serce matki.
Wyszedł składając jedną obietnicę: Ethlinn wróci do domu.
Tułał się bez celu przez kolejne kilka wiosen, zarabiając na życie ze zbieractwa i sprzedaży ziół. Zdarzało się usłyszeć coś o pomalowanej na ciemno kobiecie, zabijającej za odpowiednią cenę, jednak zawsze zostawał kilkanaście korków za nią, zbyt często gubiąc trop.
Pomiędzy kolejnymi milami powrócił do Gondolinu, dowiadując się o śmierci matki. Kilka chwil nad jej grobem uświadomiło mu, że nie należał już nigdzie, dom przestał istnieć, natomiast poszukiwania siostry zeszły na dalszy plan. Oczywiście - chciał dopełnić obietnicy. Niestety osoba, dla której robił to wszystko nigdy nie miała jej ujrzeć na żywo.
Ostatnimi czasy jego wędrówka wyglądała bezcelowo. Osiadał w przeróżnych miejscach, spotykał niesamowite charaktery, zapuszczał się w jeszcze bardziej niemazane rejony niż wcześniej. Nawet przestał przejmować się tak bardzo chorobą, ponieważ fiolki odpowiednio stymulują jej przebieg. Dni miały a Calae żył z dnia na dzień, bo nie zostało mu już nic innego.
Dodatkowe Informacje:
| Na małym palcu prawej ręki nosi rodzinny sygnet podarowany przez ojca, który od pokoleń przekazywano po mieczu. Prawdopodobnie zawiera kryształ.
| Jedyna pamiątka jaką posiada po siostrze to blizna na plecach, ciągnąca się od lewej łopatki poprzez ich całą długość. Nie zdradza w jakich okolicznościach ją otrzymał.
| Do perfekcji opanował sztukę pakowania się i wyszukiwania nowego, całkiem przytulnego lokum.
| Posiadał całego białego ptaka imieniem Ala. Wypuścił go, kiedy po raz pierwszy wyszedł z domu na poszukiwania. Wierzy w to, że wciąż żyje - wykazywał aż nadzwyczajną inteligencję, by dać się zabić.
| Zainteresowany wszelakimi praktykami medycznymi oraz czymś, czego mógłby nie wiedzieć o zielarstwie.
| Co do ziół… lubi poznawać nowe smaki.
| Zdarzyło się mu nie zażyć wywaru o odpowiedniej porze… Wie, iż jest to coś, czego zdecydowanie nie chciałby powtarzać już nigdy więcej.




Shinera Kahrastae
Shinera KahrastaeLykantropka
Liczba postów : 773
PisanieTemat: Re: Faolán Calae  Faolán Calae Empty07.04.15 10:14

Zawód "Zielarz" sam w sobie całkowicie wystarczy Very Happy Przy czym przypominam, że Zielarz to nie Medyk ani Alchemik :3

Śliczna biografia xD (i szacun, że napisałeś tyle nie chcąc bogacza) Very Happy

KP bez zarzutów,
Akcept ^^

Faolán Calae

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1

Similar topics

-
» Faolán Calae
» Ekwipunek Faolán Calae
» Faolán!
» Ethlinn Calae
» Ethlinn Calae

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Raashtram PBF :: Offtop :: Gospoda :: Archiwum Postaci-

Forum Raashtram nazwę ma ku czci Flamberga,
jest jednak autorskim dziełem twórców forum.
Zawartość Raashtram należy do twórców i graczy,
z kolei większość grafik, kodów itp. nie jest naszego autorstwa.