Pokład główny

Większą część podróży, Iorveth poświęcał na pykanie fajeczki i spoglądanie na mapę. Planował trasę, przeglądał zapasy i ogólnie robił za "mózg operacji". No ale cóż. Jako jedyny chyba go tu miał. Jedna była w połowie koniem... albo w sumie w 2/3 koniem? Więc nie liczył na rozumowanie z jej strony. Jeden miał jednorożca i ogólnie był milczkiem, który poszedł spać. A dwójka była tak dzika i szalona, że skubani byli siebie oboje warci. Ciekawe czy będą mieć siłę na niedźwiedzia po ruchaniu, bo na bank po to zeszli pod pokład. I po co komu ślub i małżeństwo, jak może się dwójka psycholi dobrać i rżnąć po kątach?
Sapnął i rozsiadł się wygodniej przy burcie. Spoglądał na gwiazdy i wypuszczał powoli dym z ust.

Zwierzar nie miał problemu z pozostaniem nago, gdyby planował pozostać w kajucie, ale jak już zaznaczył dwukrotnie. Miał zamiar iść poszukać czegoś do jedzenia, a nie chciał wychodzić do załogi będąc zupełnie nagi. Nie, żeby jakoś szczególnie miał z tym problem, ale tamci: owszem. Trochę głupio, aby przez tak trywialną sprawę cała podróż się przeciągnęła, gdyby kapitan uznał, że Najemnik nie szanuje go czy zasad panujących na statku.
Kawałek suszonej wołowiny był dobry tylko na zagryzkę. Shader podszedł do niej i zabrał ją z dłoni Lagerthy wpierw wąchając zanim zdecydował się ugryźć. Dalsza podróż Zwierzara opierała się na tym, że po napełnieniu brzucha bardziej pożywną strawą, pomaszerował do swojej kajuty, aby tam spędzić drogę pod postacią śnieżnego kocura.
Do miejsca docelowego przybyli bez większych komplikacji czy rewelacji. Teraz pozostało im odnaleźć dom zleceniodawcy.

zt tutaj