Raashtram PBF
Maciavella Hyde Q163nkp
Raashtram PBF
Maciavella Hyde Q163nkp
Witaj mój Panie
Jeśli tylko zapragniesz, świat Raashtram stoi przed Tobą otworem. Może zechcesz zostać mym Władcą? Nie obawiaj się, jeśli władza to nie to czego szukasz, to możesz przewodzić szlacheckiej rodzinie, prowadzić lokalny biznes, albo może... poszukasz miłości? Jeśli to za mało to mój brat próbuje imponować kobietom swymi wyczynami i przygodami, więc możesz jego wysłuchać.
Och... wybacz o Pani
Twa uroda onieśmiela nawet tak dzielnego rycerza, jak ja. Chcesz posłuchać o mych wyczynach? A może sama poszukujesz przygody? Moja siostra opowiada o spokojnym życiu poświęconym rodzinie i pracy, ale dla mnie życie to przygody! Odkrywanie nowych stworzeń, badanie każdego zakamarka Raashtram i świata poza nim! Walka z piratami, potworami i innymi stworami, które zagrażają tym ziemiom! Nie zwlekajmy dłużej, znalazłem już idealne miejsce na naszą wspólną przygodę.
 

Share

Maciavella Hyde

Maciavella Hyde
Maciavella HydeDemonica
Liczba postów : 14
PisanieTemat: Maciavella Hyde  Maciavella Hyde Empty18.03.19 20:56


Maciavella Hyde

DEMON - NASHOR

Płeć:
ONA
Stan Cywilny:
Panna
Wiek:
234
Zawód / Hobby:
Szlachta / Hobby: alchemia
Wzrost i Budowa:
179 cm | smukły
Grupa:
-
Kasta Społeczna:
Arystokracja
Wizerunek:  
Annabelle Wallis
Głos Postaci: -

Dodatkowe Informacje:
• Stroni od małżeństwa na wszelkie możliwe sposoby, mimo iż wie, że jej ręka jest cenna jako element sojuszu między rodami. Nie widywano też, by zanadto spoufalała się z mężczyznami; co głupsze służki w plotkach mogą sugerować, że pani skłania się raczej ku przedstawicielkom swojej płci.
Bezwzględna
Dystyngowana
Pamiętliwa

Dla znakomitej większości: tak zwana zimna, pogardliwa suka, dla której wszyscy są jedynie pyłkiem na wietrze, kurzem na butach, robakami niegodnymi uwagi. Ewentualnie marionetkami, pionkami na szachownicy. Wszelkie urazy chowa bardzo długo. Tak długo, że można pomyśleć, iż w pewnym momencie o nich zapomina, ale... Ten, kto tak uzna, popełni w rzeczywistości fatalny błąd.
Wydaje się nie mieć ani uczuć, ani szacunku do uczuć innych. Co za tym idzie - nie jest rozkapryszoną panienką, usiłującą coś osiągnąć poprzez łzy, fochy i tupanie nóżką, wręcz przeciwnie - do celu dąży z godną podziwu determinacją.

Aparycja
Z daleka przypomina człowieka. Ludzką, smukłą blondyneczkę o idealnie jasnej cerze, zdającej się nigdy nie znać słońca. Jednak, gdy przyjrzeć się bliżej, na jaw wychodziły szczegóły ujawniające nieludzką naturę. Parę jasnych łusek przy uszach. Kolejne - wokół nadgarstków, niczym złote bransoletki. Możliwe też, że znajdują się również i w innych miejscach, jednakże pozostają niewidoczne dla ogółu. Ponadto wiele też mówią jasnoszare oczy, a raczej ich pionowe źrenice. Do tego rozwidlony język i jeszcze długie, starannie zadbane pazury. Jadowe kły? Mało kto je może zobaczyć... a jeszcze mniej może o tym mówić.
Jak przystało na arystokratkę, jej ciało otulają jedynie najlepsze materiały, skrojone przez mistrzów w swym fachu. Suknie, rękawiczki, buty, buciki, biżuteria... Wszystko ma za zadanie uwypuklić urodę kobiety, jednocześnie nie zdradzając więcej niż by wypadało.
Historia
Gdy Jeckyll przyszedł na świat, już dawno osiągnęła dorosłość i bynajmniej nie była zachwycona faktem, że oto na świecie pojawił się ON. Kolejny konkurent, przeszkoda na drodze do sięgnięcia po sznurki władzy. Magiczne sznurki, za które wystarczyło lekko pociągnąć, by wszyscy zatańczyli tak, jak im zagrano.
I dopóki żył ich starszy, przyrodni brat - można rzec, że miała względny spokój, wykorzystywany głównie na zgłębianie tajników alchemii oraz wywijanie się od niechcianych małżeństw. Zwłaszcza że młody zbratał się ze starszym. Ojciec też stanowił pewien hamulec, lecz w końcu i jego brakło, a matka... co ona mogła, bez swego męża? Stała się jedynie marną służką.
Z chwilą, dziadek objął stery, sytuacja diametralnie się odmieniła. Okrucieństwo w tej rodzinie nie było niczym nowym, niemniej to, co się w tej chwili zaczęło dziać... Och, nie, żeby jej to w jakiś sposób przeszkadzało. Odnajdywała się w nowej sytuacji niczym ryba w wodzie, szlifując swoją przebiegłość, okrucieństwo. Ból, krew, cierpienie... to nadawało życiu smak. Nie ma co, kuzynostwo nie dorastało do pięt rodzeństwu, jeśli chodziło o wykorzystywanie i rozwijanie cech, których tak pożądała Głowa Rodu. Przy czym bliskie więzy krwi nie oznaczały wzajemnej nietykalności. Ot, weszła kiedyś na dach po piłkę, a przy schodzeniu "kochany braciszek" raczył zabrać drabinę. Złamanie nogi było chyba najlepszym, co w tym momencie mogło jej się przytrafić... co nie znaczyło, że zapomniała o tym "drobiazgu". "Odwdzięczyła" się po dłuższym czasie i godzinach spędzonych wśród rozmaitych flaszek i alchemicznych aparatur, "poczęstowała" brata swoją miksturą, cichaczem podmieniając szklanki. O, jak cudnie po tym chorował...!
Dziadkowy reżim, docenienie zdolności Jeckylla, cokolwiek innego - coś sprawiło, iż z biegiem czasu coraz mniej krzywo patrzyła na brata. A w końcu - nawiązała z nim sojusz, mimo wszystkiego, co sobie wzajemnie wyrządzili. Ot, drobiazg: pokazowo, dla rodziny, wciąż mieli walczyć między sobą o stołek Głowy Rodu, lecz w praktyce... Jeckyll nie palił się do objęcia tejże funkcji, w przeciwieństwie do Maciavelli, którą ta władza od lat nieustannie wabiła i kusiła.
Lata mijały, zawiązany sojusz sprawdzał się doskonale. Z kogoś, kogo traktowała pierw jedynie jako przeszkodę, robaka, którego należałoby w końcu znieść, Jeckyll stawał się swego rodzaju oczkiem w głowie. Oczkiem, na którego wybryki i fanaberie (medycyny i leczenia mu się zachciało, też coś...) przymykała oczy i, mało tego, jeszcze go od tego nie odwodziła. A nawet dokładała starań, by przemycić odpowiednie księgi, by brat mógł poszerzyć swoją wiedzę. I wszystko układałoby się wręcz idealnie, gdyby w pewnym momencie coś mu się... nie rzuciło na mózg. Najwyraźniej. A co za tym szło - ukrycie jego wyskoków stało się trudniejsze. Jednym było tolerowanie i wspomaganie medycznej pasji, drugim zaś - maskowanie nietypowego zachowania, przysparzającego zresztą nie tak znowu małych trosk. Bo dlaczego tak? Co zrobić, by to naprostować? Pytań na te odpowiedzi nie znała, a dopuścić do tego, by wyszło to na jaw - nie mogła. Co doprowadziło do tego, iż splamiła ręce krwią. Do czego by bynajmniej nie doszło, gdyby cioteczka miała olej w głowie i nie popędziła wprost do Głowy Rodu, żeby wszystko pięknie wypaplać. Szczęściem, Maciavella zawczasu się zorientowała, iż sekret brata był bardziej niż "tylko" zagrożony. Niewiele myśląc i nie mając zresztą czasu na bardziej wyrafinowane działania, chwyciła za łopatę i przywaliła solidnie w łepetynę cioteczki. Zachciało jej się wygryzania Jeckylla z gry i o stołek i podsuwania własnego synalka jako kandydata, co? A takiego...! Jako że cios nie okazał się być śmiertelnym - przymierzała się do "poprawki", jednak brat ją ubiegł. I niemal przyprawił o zawał serca swoim zachowaniem.
Oto bowiem klęknął przy próbującej się pozbierać ciotce i rzekł: "Dzień dobry, Doktora Crane'a nie ma obecnie na miejscu. Coś mu przekazać?" I o ile zdawała sobie sprawę z tego, iż w ciele brata zdawały się mieszkać dwie osoby, to tej akurat nie znała. Głos nie pasował ani do Jeckylla, ani do jego sekretnej tożsamości, czyli Dra Crane'a. Zaś następne czyny tylko potwierdzały, że był to ktoś zupełnie inny - mężczyzna zatkał usta kobiety i wbił długopis w ucho. I w oko, nie kończąc jednak jej żywota. Maciavella była tak zszokowana tym, co widziała, że po prostu zamarła w bezruchu i nawet nie protestowała, gdy ten odebrał łopatę z jej rąk. Nie drgnęła również, gdy wbijał rzeczone narzędzie w ciało ciotki... Gdy było po wszystkim, to znaczy - gdy cioteczka z całą pewnością już wyzionęła ducha i wąchała kwiatki od spodu w miejscu, które znał tylko "Jeckyll", mężczyzna posłał Velli uśmiech i przytulił ją nie zważając na to, iż był cały upaprany krwią. I do tego szepnął jej na ucho "Zaopiekuję się naszą czwórką". Ale... JAKĄ CZWÓRKĄ?! Skoro byli tu tylko we dwoje, nikogo innego najzwyczajniej w świecie nie widziała...
Teoretycznie to był pierwszy i ostatni raz, kiedy widziała tego mordercę w ciele brata. Ale czy na pewno? Patrząc na niego, nie mogła mieć całkowitej pewności, kogo tak naprawdę widzi. Nie mówiąc już o tym, że kiedyś dostrzegła notatkę na bratowym biurku, z listą nazwisk członków rodziny. Były to osoby, które zagrażały pozycji Velli lub mogły odkryć tajemnice rodzeństwa. A pod spodem widniał podpis: "E. Narc". Nikogo takiego nie znała.
Jakby tego było mało, osoby z listy zaczęły w końcu ginąć. Niby z przyczyn naturalnych.
Ale czy na pewno? I czy na pewno była... bezpieczna? Jedno było pewne: musiała obserwować brata i trzymać rękę na pulsie, by zareagować w odpowiedniej chwili. I podjąć trudne, lecz konieczne decyzje.
Póki co... gra trwała.


Umiejętności :
RASOWE: Zdolność Kamuflażu, Jadowite kły i ostre pazury, Zwiększona: zwinność, Przyspieszona regeneracja

WYBRANE: Rzemiosło: alchemia, Korzystanie z koneksji, Upokarzanie, Żelazna Wola, Koordynacja ruchów, Wyczucie pobudek
• Bonusowo: Czytanie
Moce :
• BRAK


Ostatnio zmieniony przez Maciavella Hyde dnia 25.03.19 17:28, w całości zmieniany 1 raz
Aliel Njordson
Aliel NjordsonArcyksiążę
Liczba postów : 207
PisanieTemat: Re: Maciavella Hyde  Maciavella Hyde Empty25.03.19 10:36

Z naszej strony może być Akcept, aczkolwiek niech jeszcze Jeckyll da znać, czy pasuje Very Happy
Aliel Njordson
Aliel NjordsonArcyksiążę
Liczba postów : 207
PisanieTemat: Re: Maciavella Hyde  Maciavella Hyde Empty28.03.19 12:59

Akcept


Do niezbędnika marsz! Very Happy
Sponsored content
PisanieTemat: Re: Maciavella Hyde  Maciavella Hyde Empty

Maciavella Hyde

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1

Similar topics

-
» Maciavella Hyde
» Maciavella Hyde
» Maciavella Hyde
» Maciavella Hyde
» Maciavella Hyde

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Raashtram PBF :: Organizacja :: Postaciowo :: Damskie-

Forum Raashtram nazwę ma ku czci Flamberga,
jest jednak autorskim dziełem twórców forum.
Zawartość Raashtram należy do twórców i graczy,
z kolei większość grafik, kodów itp. nie jest naszego autorstwa.